tag:blogger.com,1999:blog-78529978950237757262023-11-15T07:00:42.349-08:00notes.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-87052319308972124942012-10-12T12:19:00.002-07:002012-10-12T12:19:54.057-07:00'zwykły' Bóg<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Oczywiście
to wszystko nie mieściło się w głowie uczonym w Piśmie.
Oczywiście Ten 'słaby' Bóg nie pasuje kompletnie dziś do dążeń
człowieka by być 'fit & healthly'. I tak samo oczywiście tylko
On może być panaceum na tą łudzącą 'wolę mocy', która
oszukuje kolejne pokolenia swoich ślepych zwolenników. Kto pokocha
Boga, który nie tylko panuje nad wszelką mocą, ale także nad
wszelką słabością i poniżeniem? Który nie tylko jest
bezgranicznie wszechwładny, ale i potrafi stać się bezgranicznie
słaby nie tracąc nic ze swej godności? Dopiero taki Bóg jest
naprawdę panujący nad wszystkim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> Mesjasz
przyjęty przez ubogich objawił się światu zupełnie inaczej niż
świat tego oczekiwał i zupełnie tym samym przekroczył jego
oczekiwania. Zanim jednak Boska moc Jezusa rozświetliła
rzeczywistość cudem zmartwychwstania przebywał On pośród swojego
narodu głosząc Boże Królestwo nadzwyczajnymi znakami, ale i prozą
swojego życia. Argument: </span><i>Czy może być co dobrego z
Nazaretu? </i><span style="font-style: normal;">Argument współczesnych
Jezusowi – że był zbyt prosty, zbyt pospolity na Mesjasza – </span><i>Syn
cieśli – </i><span style="font-style: normal;">to przecież żadne
na ówczesne czasy wyróżnienie – jest jednym z moich przyznam
ulubionych w dyskusji. Jak można na niego odpowiedzieć?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Otóż
– Bóg stworzył świat tak, a nie inaczej. Owszem – z pewną
hierarchią, ale i z pewnym prostym, pospolitym wręcz pięknem,
którego tak naprawdę każdy w głębi serca poszukuje. Jeśli zatem
Ten Bóg postanowił wejść w świat – jak już mówiliśmy –
postanowił zaryzykować – to zrobił to właśnie na tej samej
prostej drodze, na której rodzi się i egzystuje każdy z nas.
Dlaczego więc, prosty cieśla z Nazaretu tak bardzo dziwi nas i
szokuje? Dlaczego był nie do pojęcia dla tych, którzy przecież na
tamte czasy najbardziej byli Bogu wierni – był nie do pojęcia
przez faryzeuszy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Idąc
tropem 'zwykłego' Boga, który nie chciał nam imponować w
czymkolwiek, lecz swoim zejściem na ziemię pokazał, że zamierzona
przez Niego pospolitość ludzkiego żywota może stać się rajem o
ile będzie przeżywana w zjednoczeniu z Nim – tak jak On
zjednoczył się z nami. Rozpatrzmy teraz naturę i cel cudów, które
żyjąc na ziemi uczynił Mesjasz. Jezus czynił cuda we własnym
imieniu. Nie miały one w sobie nic z magii. 'Normalność' cudów
Jezusowych polegałą na przywróceniu Bożego porządku w świecie,
utraconego przez grzech człowieka i pokusę szatana. Stąd Jezus
wielokrotnie uświadamiał także uzdrowionym, że istotnitjsze jest
uwolnienie duszy. I tak uzdrawianie paralityka rozpoczął od
odpuszczenia mu grzechów. Fizyczne uzdrowienie przyszło niejako w
drugim momencie, by dać odpowiedź tym, którzy posądzali Go o
bluźnierstwo. Jezus udowodnił wtedy, że ma faktyczną władzę
odpuszczania grzechów. Wymowa tego faktu była dla zgromadzonych
wyraźnie zrozumiałą, dlatego wywołała takie oburzenie. <i>Któż
może odpuszcać grzechy oprócz samego Boga?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
</div>
.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-80874991665991403402012-10-11T14:52:00.001-07:002012-10-11T14:52:27.281-07:00tożsamość Jezusa - próba wniknięcia, na roboczo
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">fragment pracy na zaliczenie z chrystologii, dzielę się bo mi się podoba </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Dziś
bez odpowiedniej wiedzy i osadzenia w kontekście religijności
hebrajskiej odczytujemy słowa apologii własnej Jezusa już przez
kalkę czasu, który minął od Jego męki, śmierci i
zmartwychwstania. Wiemy jakie zarzuty przeciwko Wcieleniu Boga
formułowano na przestrzeni wieków i jaką drogą Kościół
amortyzował także pojawiające się systematycznie herezje na temat
natury i tożsamości Jezusa. Każda taka konfrontacja rozegrana
przez Kościół zwycięsko owocowała przepracowaniem prawd wiary i
ukonstytuowaniem ich w dogmat. Każdorazowo działo się to w
odniesieniu do fundamentu wiary jakim jest Słowo Biblii – Słowo
samego Boga. W tym kontekście słowa apologi własnej Jezusa są nam
niezbędnie potrzebne i dziś, by przypadkiem nie zapędzić się w
kozi róg mówienia o Nim, bez Niego – bez posłuchu dla tego, co
chce powiedzieć nam główny zainteresowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">
Z drugiej jednak strony pogłębianie znajomości kontekstu, w którym
zostały wypowiedziane słowa obrony może pomóc nam i dziś w
twórczym zaadaptowaniu nauki Mistrza z Nazaretu i właściwym
zaaplikowaniu ich także niewierzącym. Słowo Jezusa JA JESTEM
wypowiedziane w noc pojmania powaliło na ziemię oprawców – siła
zatem apologii Jezusa to nie zwyczajna siła argumentu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span><i>Dlatego
miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów
odzyskać. </i><i><b>Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je
oddaję.</b></i><i> Mam moc je oddać i mam moc je znów
odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca</i><span style="font-style: normal;">
(J 10, 17–18). Słowa te wypowiedziane przez Jezusa są wyrazem
Jego panowania nad sytuacją także w momencie męki i śmierci. Tak
jest gdy Jezus staje przed Piłatem: </span><i>Nie miałbyś żadnej
władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry </i><span style="font-style: normal;">(</span><a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelia_Jana"><span style="font-style: normal;"><span style="text-decoration: none;">J</span></span></a><i>
</i><span style="font-style: normal;">19:10). Skazujący Jezusa tylko
pozornie są scenarzystami wydarzeń. Skąd takie przekonanie u skazańca? Dylemat można ten rozstrzygnąć dwojako, albo był
szaleńcem, albo – jeśli mówił prawdę – panował nad
rzeczywistością dużo głębiej niż się wtedy wszystkim
wydawało, a więc był Bogiem. Uderza w tych sytuacjach głęboka
wolność Jezusa jako osoby – pomimo świadomie przeżywanej trwogi
konania już w Getsemani. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> Temu,
kto nie kwestionuje autentyczności zapisu czwartej ewangelii
uderzająco musi przemawiać fakt niezłomności ducha Jezusowego w
tak granicznym momencie. Także brak jakiejkolwiek agresji czy
szarpaniny ze strony Nazarejczyka z punktu widzenia nauk
psychologicznych świadczy o głębokiej determinacji i poczuciu
celowości cierpienia, oznacza panowanie nad lękiem, ostatecznie
przezwyciężenie go. Dlatego ten obraz uważam za dobry punkt
wyjścia we współczesnej debacie nad tożsamością Jezusa. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> Świat
dziś kocha ludzi mocnych witalnie i intelektualnie. Także w
poszukiwaniach duchowych i swoistej emigracji ku religijności
Wschodu tak naprawdę poszukuje pewnego rodzaju mocy, lub
przynajmniej poczucia, że nad rzeczywistością – niezależnie od
rozpatrywanej płaszczyzny – można zapanować. Jednocześnie
nieuchronnie ten sam świat kapituluje w obliczu śmierci, choroby,
klęsk i wszelkiego rodzaju cierpienia, któremu nie da się zapobiec
przez współczesne – nie tylko farmakologiczne - medykamenty. A
zatem jeśli tylko ktoś zgodzi się na uznanie tej prawdy musi uznać,
że nasz świat potrzebuje właśnie takiego kogoś jak Jezus –
potrzebuje właśnie takiego Boga, który nie zmienia rzeczywistości
magicznie i bezboleśnie. Który nie jest tak groteskowo silny
jak pogańscy bogowie. Który nie bawi się wichurą i żywiołem, by
coś komuś udowodnić. Lecz schodzi sam na dno kary i cierpienia,
nie tylko po to, by przemienić je od wewnątrz. Także po to, by
pokazać człowiekowi do czego jest zdolna prawdziwa miłość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> Oczywiście
to wszystko nie mieściło się w głowie uczonym w Piśmie.
Oczywiście Ten 'słaby' Bóg nie pasuje kompletnie dziś do dążeń
człowieka by być 'fit & healthly'. I tak samo oczywiście tylko
On może być panaceum na tą łudzącą 'wolę mocy', która
oszukuje kolejne pokolenia swoich ślepych zwolenników. </span>
</div>
.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-16676193681068804942012-10-10T07:41:00.000-07:002012-10-10T07:41:17.059-07:00O Posadzym - na roboczo i raz jeszcze<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><u><b>Charyzmat
Ojca Ignacego Posadzego – współzałożyciela Towarzystwa
Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej na tle czasów, w których
powstawało Zgromadzenie.</b></u></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">W najnowszym okresie dziejów Polski nie ma
chyba innego czasu tak bardzo twórczego jak Dwudziestolecie
międzywojenne. Historia II Rzeczpospolitej to moment heroicznego
wkładu milionów Polaków nie tylko w odbudowę związanej ponad
stuletnią okupacją Ojczyzny, ale także czas niezwykle obfitujący
w nowe przedsięwzięcia. Biorąwszy pod uwagę fakt, że organizm
państwowy zrekonstruowany, czy też powstały na nowo w
błyskawicznym tempie - zmartwychwstał niczym Feniks z popiołów
można zaryzykować stwierdzenie, że zjawisko to nie ma precedensu
także w skali światowej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Obecnie zauważyć można nowe i odświeżone
zainteresowanie trwającą zaledwie dwadzieścia lat epoką, która
swym zaistnieniem – być może – stworzyła kręgosłup,
pozwalający przetrwać Polsce całą XX-wieczną zawieruchę. Pod
względem swego dynamizmu jest to w mojej opinii jedna z ciekawszych
chwil naszej historii. Ów dynamizm nie byłby jednak z całą
pewnością możliwy gdyby nie 123 letni trwały i nieugięty wysiłek
zachowania nie tyle struktur władzy ile kultury i mentalności
polskiej. W tyglu zaborczych doświadczeń wykuty został kruszec
niezłomnej woli – tylko tak zahartowane społeczeństwo, czy
Naród, mógł stawić czoła temu zadaniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Krystalizujący się po roku 1920 porządek
instytucji państwowych wymagał także zmierzenia się z kwestią
wiary i religijności na terenach Rzeczpospolitej – od wieków
słynącej z wolności religijnej. Nowym kontekstem zdawało się
jednak zdecydowane wysunięcie na prowadzenie katolicyzmu, który w
czasie zaborów stopniowo zaczął być utożsamiany z ostoją
polskości. Rozmowy nad konkordatem przerwano wprawdzie w roku 1923
na skutek nieporozumień wokół zwrotu dóbr zagrabionych Kościołowi
przez zaborców. Ostatecznie jednak strona rządowa podpisała w
Watykanie w roku 1925 korzystny dla strony kościelnej konkordat.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Międzywojnie to dla Kościoła także czas
wybitnych postaci takich jak: kard. Dalbor, kard. Sapiecha, kard.
August Hlond, o. Maksymilian Maria Kolbe ze swoim Niepokalanowem i
wielu, wielu innych. Należy także pamiętać, że pokolenie
wychowane między dwiema światowymi wojnami to późniejsi
świadkowie wartości i częstokroć męczennicy za wiarę i wolność.
To przecież wtedy kształtowały się sumienia 108 polskich
męczenników.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Cały ten okres – niezwykle płodny w wielu
dziedzinach – wyrzeźbił zręby pokolenia, które stawiło czoła
dwóm wielkim totalitaryzmom i przyczyniło się – choć może już
pośrednio – do moralnego zwycięstwa nad komunizmem. Także dziś
– szukając kształtu dla III, czy IV już Rzeczpospolitej
środowiska prawicowe często odnoszą się do dziedzictwa
międzywojennego. Ten właśnie kapitał stworzył podatny grunt dla
nowych i dawnych organizacji o charakterze religijnym czy
narodowościowym – te właśnie dwa nurty stapiają się
przedziwnie w postaci i charyzmacie Ojca Ignacego Posadzego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Etos bowiem tego czasu – mam wrażenie –
silnie wyciśnięty został w charyzmacie zarówno Towarzystwa
Chrystusowego jak i Sióstr Misjonarek dla Polonii. Założycielem
obydwu Zgromadzeń był właśnie o. Ignacy Posadzy. Kapłan urodzony
na przełomie XIX i XX stulecia w Szadłowicach, na ziemi
kujawskiej, na terenie zaboru pruskiego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Kim był – jak go określił Ojciec Święty
Jan Paweł II –</span><span style="color: black;"> </span><b><span style="color: black;"><span style="font-weight: normal;">człowiek
ukształtowany przez łaskę</span></span></b><span style="color: black;">?
Troskliwy Ojciec zakonnych wspólnot, które założył, wciąż
tak mało znany szerszym kręgom wiernych. Czy był autentycznym
prorokiem? Czy ma nadal coś do powiedzenia Polskiemu
Kościołowi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Urodzony w głęboko religijnej rodzinie Jakuba
i Katarzyny Posadzych otrzymał nie tylko wychowanie w duchu
religijnym, ale i patriotycznym. Jego losy od dzieciństwa były
splecione z losem Ojczyzny – już jako dziecko brał udział w
czynnym oporze uczniów przeciw germanizacji. Jako studiujący kleryk
spotyka się z trudnym losem Polaków wyjeżdżających na "saksy".
Wrażliwy młodzieniec postanawia wówczas, że czas wolny już jako
kapłan będzie poświęcał na pracę duszpasterską na rzecz
Rodaków na emigracji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Opatrznościowy charyzmat ks. Posadzego zbiegł
się z myślą ks. Prymasa kard. Augusta Hlonda, który od dłuższego
czasu nosił się z zamiarem organizacji duszpasterstwa polonijnego
przy udziale nowego zgromadzenia zakonnego, które dla swoich
członków miało być oparciem duchowym i zapleczem materialnym
misji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Taka też była intuicja Kościoła w obecnym
czasie – do opieki nad migrantami zachęcali już papieże Leon
XIII i Pius X. Prawną podstawę duszpasterstwo emigracyjne otrzymało
w odnowionym Kodeksie Prawa Kanonicznego, w którym swoistą
nowością była możliwość tworzenia parafii personalnych dla grup
narodowościowych. Szczególnie tę sprawę podjął Kościół w
Polsce już w 1928 roku tworząc prekursorską Komisję do spraw
duszpasterstwa emigracyjnego, której pierwszym przewodniczącym
został właśnie Prymas August kard. Hlond – w 1931 roku otrzymuje
on od Stolicy Apostolskiej tytuł Protektora Wychodźstwa Polskiego.
Równolegle prowadząc zabiegi w Stolicy Apostolskiej Prymas
dwukrotnie posyła Ojca Ignacego w podróż, która ma służyć
zbadaniu rzeczywistych potrzeb Polonii, a jednocześnie być
choć znikomą pomocą w morzu potrzeb.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">W latach 1929 i 1931 ks. Ignacy Posadzy
odwiedza zatem Brazylię, Argentynę i Urugwaj. Obdarzony także
talentem literackim i redaktorskim Posadzy nadsyła publikowaną w
"Przewodniku Katolickim" korespondencję – barwnie
opisując spotkania i problemy Polonii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">W sierpniu 1931 roku o. Ignacy składa
Prymasowi wizytę w Domu Prymasowskim w Poznaniu i relacjonuje
przebieg wizyty w Ameryce Południowej. Po drugiej podróży
otrzymuje od Ks. Kardynała propozycję założenia specjalnego
zgromadzenia dla emigrantów. Wypowiada wówczas Ojciec –
otrzymując trzy dni do namysłu i nie bez zmagania - swoją
aprobatę. Już za rok na jego barkach spocznie obowiązek
organizacji nowego dzieła. Przez ów rok ks. Ignacy Posadzy zbiera
nie tylko siły duchowe, ale i cenne informacje, i środki mające
zapewnić materialny start Towarzystwa – które w planach Prymasa
nosiło jeszcze nazwę Kanonicy Regularni Grobu Pańskiego. Krąży
opowiadanie, że na zmianę tej decyzji miał wpłynąć Ignacy
Paderewski, który zażartował, że teraz gdy Polska zmartwychwstaje
niepodobna zakładać zgromadzenia o takiej nazwie. Ostatecznie po
małych jeszcze perturbacjach w roku 1933 nazwę Zgromadzenia
zamieniono najpierw na Towarzystwo Chrystusa Uchodźcy, by poprzestać
na Towarzystwie Chrystusowym dla Wychodźców.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Jak pisze ks. Wojciech Necel – kapłan
Towarzystwa Chrystusowego –</span><span style="color: black;"> </span><span style="color: black;"><i>Początki
odczytywania założycielskiego daru tak jak u kard. Hlonda tak i u
ks. Posadzego łączyły się niewątpliwie z doświadczeniem
obcości. Dla obu troska o dobro duchowe polskich emigrantów
wyrastała z ich wielowarstwowego doświadczenia bycia obcym.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Jedno jest pewne: o. Ignacy nie „uszył”
charyzmatu służby wśród Polonii na własne potrzeby, a Boży plan
działania w wielu punktach go przerastał. Jednak mawiał,
że</span><span style="color: black;"> </span><i><span style="color: black;">triumfem
Chrystusa jest dźwigać słabych.</span></i><span style="color: black;"> </span><span style="color: black;">I
właśnie tymi słowami Sługa Boży wpisał się w epokowe
dziedzictwo świętych swojego czasu. Czy nie jest to echo małej
drogi św. Teresy od Dzieciątka Jezus, z którą Ojciec
(rodząc się w 1898 roku) dosłownie minął się na ziemi? Czy te
słowa w wyjątkowy sposób nie rezonują z prawdą o
niezgłębionym Bożym Miłosierdziu, którą to ogłosiła światu
św. siostra Faustyna?</span><span style="color: black;"> </span><i><span style="color: black;">W
swoim właściwym i pełnym kształcie Miłosierdzie objawia się
jako dowartościowywanie, podnoszenie w górę, wydobywanie dobra
spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w
człowieku –</span></i><span style="color: black;"><i> </i></span><span style="color: black;">powiedział
Jan Paweł II podczas ostatniej pielgrzymki do Polski w 2002 roku,
sam uczynił on naukę o Bożym Miłosierdziu koroną swojego
pontyfikatu. Wszyscy oni zdają się, więc mówić jednym głosem.
W charyzmacie Posadzego jest jednak pewien rys specyficzny,
którym do dziś naznaczone są życie i służba chrystusowców i
"szarych szeregów" sióstr misjonarek… Wszak niedola
człowieka zawsze porusza Boga do głębi, zawsze woła o Jego
bliskość. W duchowej trosce o. Ignacego o Polskich emigrantów jest
coś z tego samego wzruszenia, które znamy z kart Ewangelii,
kiedy Miłosierny Samarytanin spieszy na pomoc nieszczęśnikowi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Posadzy jakby spojrzał głębiej na nędzę
Polaków opuszczających kraj, zajrzał w samo sedno, przecież: "Kto
zmienia Ojczyznę zmienia nad sobą niebo, ale nie zmienia w sobie
serca". Historia jego życia dowodzi, że Wszechmocny czyni
wielkie rzeczy za pomocą skromnych środków, hojnie obdarowując
tych, którzy Jemu zawierzyli. Żył jako człowiek, osadzony
w konkretnej rzeczywistości, rozpięty między własną
słabością, (o której niejednokrotnie wspominał) a męstwem,
przedziwną odwagą… Człowiek niesiony przez kontynenty, oceany,
by dotrzeć wszędzie tam, gdzie biją polskie serca. Wreszcie
człowiek obdarzony niebywałą pokorą i poczuciem misji, którą
zawsze spełniał w głębokim posłuszeństwie i miłości do całego
Kościoła.</span><span style="color: black;"> </span><i><span style="color: black;">Oby
tylko Chrystus był głoszony!</span></i></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<i><span style="color: black;"><span style="font-style: normal;">Odczytał
on bezbłędnie swoją życiowa misję</span></span></i><span style="color: black;"><i> </i></span><i><span style="color: black;"><span style="font-style: normal;">zapisał
się w dziejach także jako człowiek o głębokiej wrażliwości
patriotycznej.</span></span></i><span style="color: black;"> </span><span style="color: black;">Kraj
i naród posiadający bardzo silnie ukształtowaną tożsamość
religijną nie mógł nie otoczyć opieką tych, którzy z niego –
z różnych powodów – wyjeżdżają.</span><span style="color: black;"> </span><i><span style="color: black;">O
misjonarzy polskich woła i błaga osiem milionów Polaków na
obczyźnie. Czy mogłaby Ojczyzna odmówić opieki duchowej swym
najnieszczęśliwszym dzieciom?</span></i><span style="color: black;"><i> </i></span><span style="color: black;">–
pisał Ojciec.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">U skromnych początków Towarzystwa
Chrystusowego (w 1932 r.) staje, więc o. Ignacy Posadzy jako
pierwszy przełożony generalny i zarazem nowicjusz Zgromadzenia.
Towarzystwo otrzymuje na swój Dom Macierzysty pałac hr. Anieli
Potulickiej w Potulicach. Dobrodziejka będąca już w sędziwym
wieku pragnie przekazać majątek rodzinny na cel, który służyłby
Bogu i Ojczyźnie. Przekazując swoje majętności decyzję w
sprawie użytkowania swoich dóbr przekazała Prymasowi. Towarzystwo
stopniowo gromadzi maturzystów, oraz kandydatów na braci – jako
powołani głosem Ducha Świętego są oni potwierdzeniem charyzmatu
założycielskiego. 16 października 1933 roku – w rok po
zainicjowaniu pierwszego kanonicznego nowicjatu Zgromadzenia o.
Ignacy wraz z grupą współbraci składa na ręce Prymasa swoją
profesję zakonną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Pierwszy okres wzrostu Towarzystwa trwający do
wybuchu II wojny światowej odznacza się dynamicznym rozwojem, choć
nie pozbawionym trudów – zwłaszcza finansowych. Sytuacja nie była
łatwa jednak Zgromadzeniu udało się uzyskać samowystarczalność
dzięki warsztatom rzemieślniczym i utworzonemu wydawnictwu.
Kamieniem milowym na tym etapie jest rok 1936 kiedy to rozpoczęto
budowę domu głównego Towarzystwa w Poznaniu na Ostrowiu Tumskim.
W przyszłości – i tak jest po dziś dzień – miał się on
stać budynkiem Seminarium Zagranicznego. Przenikliwość ducha o.
Ignacego kazała mu wznosić nie tylko mury. Sukcesywnie wznoszony
był duchowy gmach oparty na skalistych fundamentach, na życiu
duchowym strzeżonym przez bezwarunkową karność wewnętrzną,
żołnierską dyscyplinę w służbie Chrystusowemu Królestwu
i bezgraniczne oddanie się sprawie duszpasterstwa polonijnego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Młode Towarzystwo – jako dzieło Boże – w
niezwykły sposób oparło się zawierusze wojennej. Sam O. Ignacy
cudem uszedł z życiem z rąk gestapo. Do 1944 istniał jeszcze
klerykat, jednak w tym roku wstrzymano nabór do nowicjatu. Zachowało
się jednak wiele świadectw o niezłomności potulickiego ducha
i wychowanków Posadzego. O bohaterskich braciach zakonnych, którzy
żyjący z konieczności w rozproszeniu za drobne oszczędności
gromadzone mimo biedy i braku środków do życia nadsyłali do
siedziby Towarzystwa paczki. Kilku chrystusowców dobrowolnie
wyjechało też wraz z Polakami wywożonymi na roboty przymusowe do
Rzeszy. Najbardziej heroiczną ofiarę złożył ks. Paweł Kontny,
który oddał życie w obronie kobiet napastowanych przez żołnierzy
radzieckich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Krótko po wojnie ocaleli powracają do
Poznania i rozpoczynają żmudną odbudowę domu seminaryjnego. Jest
to czas intensywnego formowania ducha chrystusowców. O. Ignacego
Posadzego można określić przełożonym wymagającym, który w
pierwszej kolejności wymagał zawsze od siebie. Dla młodych
kapłanów był nie tylko mentorem, ale i wzorcem osobowości.
Cechowała go przy tym wielka pogoda ducha i wewnętrzny pokój.
Troskę o Towarzystwo rozumiał przede wszystkim w wymiarze duchowym
– odczytać ją można chociażby dzięki lekturze „Listów
okrężnych” rozsyłanych do wszystkich członków Towarzystwa po
roku 1945.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Wielką bolączką o Ignacego w okresie
powojennym była niemożliwość wysyłania duszpasterzy do pracy
wśród Polonii – a był to przecież zasadniczy cel istnienia
Towarzystwa. Powody były oczywiste – nowy układ sił w Polsce był
nieprzychylny Kościołowi. I tym razem okazało się, że Opatrzność
z najgorszej sytuacji może wyprowadzić dobro. Chrystusowcy jako
pierwsi podejmują pracę na parafiach położonych na terenach –
mylnie zresztą - nazywanych ziemiami odzyskanymi. To chrystusowiec
odprawia pierwszą Eucharystię w powojennym Szczecinie. Szybko
powstaje też gęsta siatka parafii obsługiwanych przez członków
Towarzystwa i jest to w jakimś sensie także praca wśród
migrantów i przesiedlonych w ramach Akcji „Wisła” mieszkańców
byłych terytoriów wschodnich Rzeczpospolitej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Oddany współpracownik o. Ignacego Posadzego –
ks. Florian Berlik napisał tak: </span><span style="color: black;"><i>Nie
byłoby tego dynamicznego rozwoju, gdyby ks. kard. Założyciel nie
miał przy sobie tak bez reszty oddanego współpracownika, jakim był
o. Ignacy Posadzy. (…)</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Z pewnością lata trzydzieste, po tąpnięciu
jakim był kryzys światowy roku 1929 nie były najlepszym momentem
do zakładania czegokolwiek. Wybór diecezji, w której powstała
struktura Towarzystwa paradoksalnie był jednak Opatrznościowy. Na
terenach byłego zaboru pruskiego mimo najsilniejszej walki z
Kościołem ze strony Bismarcka po roku 1918 znajdowała się
największa ilość polskiego duchowieństwa (biorąc pod uwagę
sytuację w innych zaborach), diecezja prymasowska była więc ziemią
najpłodniejszą powołaniowo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">II wojna światowa, mimo oczywistych zniszczeń
i strat w liczebności chrystusowców, zahartowała pierwsze ich
pokolenie i przypieczętowana została nawet ofiara męczeństwa,
które w tajemniczy sposób zawsze przynosi dla Kościoła
owoce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Okres powojenny naznaczony niepewnością o
dalszą przyszłość dzieła i niemożliwością posyłania
duszpasterzy za granicę wpłynął na odczytanie przez pierwszych
przełożonych potrzeby zaangażowania w rekonstrukcję parafii na
ziemiach zachodnich. Co z kolei też nie pozostało dla Towarzystwa
bezowocne. Stało się cennym laboratorium, w którym z powodzeniem
pierwsze pokolenia chrystusowców zdobywały szlify w służbie
Bożej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Historia powstania Sióstr Misjonarek –
bratniego Zgromadzenia chrystusowców to temat na osobną analizę.
Już sam fakt czasów powstawania mówi jednak wiele. Koniec lat
pięćdziesiątych w PRL. Chyba nikt poza Ojcem i pierwszymi
siostrami nie wierzył w powodzenie tego dzieła.</span><span style="color: black;"> </span><span style="color: black;">Nadane
Siostrom Misjonarkom Konstytucje były wzorowane na tych, które u
początku gromadzenia stworzył zakonodawca kard. August Hlond.
Wyrosła na tym samym duchowym pniu rodzina jeszcze za życia
Założyciela musiała sprostać niejednym przeciwnościom.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0.49cm; margin-top: 0.49cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="color: black;">Najcenniejszą jednak lekcją jakiej udziela
nam Ojciec Ignacy swoją postawą i dynamiczną współpracą z łaską
jest nauka o tym, że nie ma takich czasów, w których nie można by
wypełnić woli Bożej. Historia początków Towarzystwa
Chrystusowego i zakonnego charyzmatu Współzałożyciela – taki
tytuł nadała mu obradująca Kapituła Zgromadzenia – jest
niewątpliwie znakiem Opatrzności Bożej działającej w dziejach
naszego narodu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-76758023645939064622012-05-16T05:32:00.001-07:002012-05-16T05:32:35.306-07:00Agni<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
+<br />
abyście wiedzieli skąd się wzięłam<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=ejczq2Nxapc&feature=share" rel="nofollow" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=ejczq2Nxapc&feature=share</a></div>.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-61012658960377800892012-05-11T05:19:00.006-07:002012-05-11T05:20:08.195-07:00pasteur<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
tak w temacie, w przerwie między pierwszą częścią a drugą :)<br />
<a href="http://facebog.deon.pl/kbb-ludwik-pasteur/" rel="nofollow" target="_blank">http://facebog.deon.pl/kbb-ludwik-pasteur/</a><a href="http://facebog.deon.pl/kbb-ludwik-pasteur/">http://facebog.deon.pl/kbb-ludwik-pasteur/</a></div>.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7852997895023775726.post-59711033122881813652012-05-05T14:41:00.004-07:002012-05-05T14:42:07.429-07:00Wyrok na Galileusza – czy słuszny?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<b>Część I. Konteksty.<o:p></o:p></b></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Trudno wyrokować w sprawie, w której
wyrok już zapadł. Okazuje się jednak, że – w zależności od płaszczyzny, na
której go rozpatrujemy – możemy spróbować poddać go „kasacji”. </div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Symboliczna, bo wcale nie
najbardziej drastyczna w swym przebiegu sprawa Galileusza staje się punktem
wyjścia w rozmowie na temat relacji wiary i nauki w ogóle. </div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nie tylko świat, ale i filozofia do
czasów nowożytnych stanowiły swego rodzaju <i>universum unum –</i> monolit, w
którym trudno z chirurgiczną precyzją rozdzielić sprawy wiary i dnia
powszedniego, sprawy polityki i nauki. Pokutuje przy tym często obraz
średniowiecza jako okresu, w którym życie naukowe było – przynajmniej –
stłamszone przez religię. Tymczasem wiemy, że życie akademickie i naukowe –
także w dzisiejszym rozumieniu rozpoczęło się właśnie z inicjatywy ludzi
Kościoła. <i>Jeśli średniowieczny Kościół miał zamiar zahamować rozwój nauki,
to z pewnością popełnił kolosalny błąd, tolerując instytucję uniwersytetu.</i><a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftn1" name="_ftnref1" style="mso-footnote-id: ftn1;" title=""><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[1]</span></span></span></span></a><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"> <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span></span>Z
chwilą wyłonienia się nowożytnych nauk metodologicznych w tym jednolitym dotąd
świecie pojawia się szczelina, która z upływem wieków zaczęła się rozszerzać
powiększając dystans między światem wiary i światem nauki. </div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wydaje się, że filozofia wczesnonowożytna
zaczęła jakby podkopywać scholastyczne podstawy, a kartezjański sceptycyzm
odseparował Boga Objawienia od Boga filozofii i tym samym stworzył filozoficzne
podwaliny autonomii nauki. Okazuje się jednak, że było inaczej.
Mechanicystyczna filozofia XVII w. wcale nie eliminowała potrzeby wyjaśnień
teologicznych. <i>Bóg stworzył materię i wprawił ją w ruch.<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftn2" name="_ftnref2" style="mso-footnote-id: ftn2;" title=""><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[2]</span></b></span></span></span></a>
</i>– tak wówczas postrzegano.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify;">
<i><span style="mso-tab-count: 1;"> </span></i>By to lepiej zrozumieć należy
przyjrzeć się ówczesnemu znaczeniu słowa „nauka”. To, co dla nas dzisiaj jest
zrozumiałe pod tym pojęciem dawniej definiowane było raczej jako „filozofia
naturalna”. Z tym, że jako dyscyplina zajmująca się bytami materialnymi nie
pomijała bynajmniej kwestii stworzenia świata przez Boga, odnajdywała na
przykład <i>dowody na Boży plan we wszechświecie. Filozofia naturalna
uwarunkowana była założeniami teologicznymi, a jej wnioski dotyczyły ważnych
kwestii teologicznych.<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftn3" name="_ftnref3" style="mso-footnote-id: ftn3;" title=""><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[3]</span></b></span></span></span></a>
<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
Wypowiedzi, które dziś sklasyfikowalibyśmy jako wyłącznie naukowe,
nieuchronnie pociągały za sobą konsekwencje w filozoficznym pojmowaniu świata. <i><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
Trzeba jednak zaznaczyć kontekst reformacji, jako ruchu, który choć nie mając
antyreligijnych aspiracji pierwszy na taką skalę podważył autorytet Kościoła w
sprawach wiary. I działo się to niespełna stu letnim wyprzedzeniem, jeśli idzie
o pierwsze badania Galileusza, więc stanowiło – patrząc z szerszej
perspektywy swoiste <i>novum </i>mające wpływ na mentalność.<i> </i>Nie mniej
jednak cały czas był to świat, który usilnie pytał o Obecność Bożą i o miejsce
wiary w życiu człowieka. <i>Nowe pojmowanie praw natury, oraz omawianie zakresu
i granic ludzkiego poznania – wszystko to nosiło cechy religijnego
zaangażowania i było uwarunkowane założeniami teologicznymi.<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftn4" name="_ftnref4" style="mso-footnote-id: ftn4;" title=""><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Odwoanieprzypisudolnego1"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[4]</span></b></span></span></span></a></i>
W takim świecie wyrastał Galileo Galilei.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<br />
<div style="mso-element: footnote-list;">
<br />
<hr align="left" size="1" width="33%" />
<div id="ftn1" style="mso-element: footnote;">
<div class="MsoFootnoteText" style="margin: 0cm 0cm 0pt 14.15pt;">
<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftnref1" name="_ftn1" style="mso-footnote-id: ftn1;" title=""><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 10pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[1]</span></span></span></span></a><span style="font-size: x-small;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>M. H. Shank, <i>O tym, że Kościół
Chrześcijański w średniowieczu hamował rozwój nauki, </i>w: <i>Wyrok...</i>, </span></div>
<div class="MsoFootnoteText" style="margin: 0cm 0cm 0pt 14.15pt;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>s. 40.</span></div>
</div>
<div id="ftn2" style="mso-element: footnote;">
<div class="MsoFootnoteText" style="margin: 0cm 0cm 0pt 14.15pt;">
<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftnref2" name="_ftn2" style="mso-footnote-id: ftn2;" title=""><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 10pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[2]</span></span></span></span></a><span style="font-size: x-small;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>M. J. Osler, <i>O tym,że rewolucja naukowa
wyzwoliła naukę spod wpływu religii, </i>w: <i>Wyrok na Galileusza, </i>Warszawa
2010, s. 136.</span></div>
</div>
<div id="ftn3" style="mso-element: footnote;">
<div class="MsoFootnoteText" style="margin: 0cm 0cm 0pt 14.15pt;">
<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftnref3" name="_ftn3" style="mso-footnote-id: ftn3;" title=""><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 10pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[3]</span></span></span></span></a><span style="font-size: x-small;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tamże, s. 133.</span></div>
</div>
<div id="ftn4" style="mso-element: footnote;">
<div class="MsoFootnoteText" style="margin: 0cm 0cm 0pt 14.15pt;">
<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=7852997895023775726#_ftnref4" name="_ftn4" style="mso-footnote-id: ftn4;" title=""><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="mso-special-character: footnote;"><span class="Znakiprzypiswdolnych"><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 10pt; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: Mangal; mso-bidi-language: HI; mso-fareast-font-family: SimSun; mso-fareast-language: HI; mso-font-kerning: .5pt;">[4]</span></span></span></span></a><span style="font-size: x-small;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tamże, s. 134.</span></div>
</div>
</div>
</div>.http://www.blogger.com/profile/04925146546068564151noreply@blogger.com0