Część I. Konteksty.
Trudno wyrokować w sprawie, w której
wyrok już zapadł. Okazuje się jednak, że – w zależności od płaszczyzny, na
której go rozpatrujemy – możemy spróbować poddać go „kasacji”.
Symboliczna, bo wcale nie
najbardziej drastyczna w swym przebiegu sprawa Galileusza staje się punktem
wyjścia w rozmowie na temat relacji wiary i nauki w ogóle.
Nie tylko świat, ale i filozofia do
czasów nowożytnych stanowiły swego rodzaju universum unum – monolit, w
którym trudno z chirurgiczną precyzją rozdzielić sprawy wiary i dnia
powszedniego, sprawy polityki i nauki. Pokutuje przy tym często obraz
średniowiecza jako okresu, w którym życie naukowe było – przynajmniej –
stłamszone przez religię. Tymczasem wiemy, że życie akademickie i naukowe –
także w dzisiejszym rozumieniu rozpoczęło się właśnie z inicjatywy ludzi
Kościoła. Jeśli średniowieczny Kościół miał zamiar zahamować rozwój nauki,
to z pewnością popełnił kolosalny błąd, tolerując instytucję uniwersytetu.[1]
Z
chwilą wyłonienia się nowożytnych nauk metodologicznych w tym jednolitym dotąd
świecie pojawia się szczelina, która z upływem wieków zaczęła się rozszerzać
powiększając dystans między światem wiary i światem nauki.
Wydaje się, że filozofia wczesnonowożytna
zaczęła jakby podkopywać scholastyczne podstawy, a kartezjański sceptycyzm
odseparował Boga Objawienia od Boga filozofii i tym samym stworzył filozoficzne
podwaliny autonomii nauki. Okazuje się jednak, że było inaczej.
Mechanicystyczna filozofia XVII w. wcale nie eliminowała potrzeby wyjaśnień
teologicznych. Bóg stworzył materię i wprawił ją w ruch.[2]
– tak wówczas postrzegano.
By to lepiej zrozumieć należy
przyjrzeć się ówczesnemu znaczeniu słowa „nauka”. To, co dla nas dzisiaj jest
zrozumiałe pod tym pojęciem dawniej definiowane było raczej jako „filozofia
naturalna”. Z tym, że jako dyscyplina zajmująca się bytami materialnymi nie
pomijała bynajmniej kwestii stworzenia świata przez Boga, odnajdywała na
przykład dowody na Boży plan we wszechświecie. Filozofia naturalna
uwarunkowana była założeniami teologicznymi, a jej wnioski dotyczyły ważnych
kwestii teologicznych.[3]
Wypowiedzi, które dziś sklasyfikowalibyśmy jako wyłącznie naukowe,
nieuchronnie pociągały za sobą konsekwencje w filozoficznym pojmowaniu świata.
Trzeba jednak zaznaczyć kontekst reformacji, jako ruchu, który choć nie mając
antyreligijnych aspiracji pierwszy na taką skalę podważył autorytet Kościoła w
sprawach wiary. I działo się to niespełna stu letnim wyprzedzeniem, jeśli idzie
o pierwsze badania Galileusza, więc stanowiło – patrząc z szerszej
perspektywy swoiste novum mające wpływ na mentalność. Nie mniej
jednak cały czas był to świat, który usilnie pytał o Obecność Bożą i o miejsce
wiary w życiu człowieka. Nowe pojmowanie praw natury, oraz omawianie zakresu
i granic ludzkiego poznania – wszystko to nosiło cechy religijnego
zaangażowania i było uwarunkowane założeniami teologicznymi.[4]
W takim świecie wyrastał Galileo Galilei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz